Zachęcamy do lektury wywiadu, jaki ukazał się na interia.pl. Autorem wywiadu jest Damian Gołąb.
Te wiadomości niosły już ze sobą groźby. Mogłyśmy nawet bać się wyjść z domu. A że jesteśmy kobietami… Jeśli widziałeś treść tej wiadomości, to wiesz, że to może się odbić na psychice kobiet, nawet później w relacjach z mężczyznami – opowiada Interii o problemach z hejtem Paulina Damaske, siatkarka BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała. Zespół przyjmującej, którą zauważył już selekcjoner kadry Stefano Lavarini, to rewelacja tego sezonu TAURON Ligi. Wystarczyła jednak niespodziewana porażka, by siatkarki zostały zaatakowane obraźliwymi wiadomościami.
Damian Gołąb: W tym sezonie BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała ma zdecydowanie więcej zwycięstw niż porażek, ale to właśnie po przegranej zrobiło się o was nieco głośniej. Po porażce z UNI Opole zamieściłaś na Instagramie obraźliwe wiadomości w mediach społecznościowych, które dostałaś ty i twoje koleżanki. Głos na ten temat zabrał klub. Spotkałaś się wcześniej z podobną sytuacją, z tak obrzydliwymi wiadomościami?
Paulina Damaske, przyjmująca BKS: Porażka zawsze niesie ze sobą jakąś krytykę. Jesteśmy przygotowane, że znajdzie się grupa osób, która będzie nas hejtować. Tylko że po tej porażce hejt był dużo większy. Pewna granica została przekroczona. Byłyśmy mega zdziwione. Myślę, że żaden sportowiec nie jest przygotowany na taką “wymianę zdań”. Te wiadomości niosły już ze sobą groźby. Mogłyśmy nawet bać się wyjść z domu. A że jesteśmy kobietami… Jeśli widziałeś treść tej wiadomości, to wiesz, że to może się odbić na psychice kobiet, nawet później w relacjach z mężczyznami.
Było więcej zdziwienia niż strachu?
Był niepokój. Mamy jednak ludzi, którzy o nas dbają, i nie mamy się o co bać. Ale w pierwszej chwili obawiałyśmy się, że to, co jest napisane w tej wiadomości, może się spełnić. Kiedy przeczyta się tę wiadomość trzy razy z rzędu… Szybko dałyśmy znać naszej prezesce, ona się tym już zajęła. Klub otoczył nas opieką.
Klub szybko zareagował komunikatem. Czy sprawa została przekazana dalej, zajmują się nią odpowiednie organy?
Sprawa została zgłoszona. W tej chwili nie mogę nic więcej powiedzieć. Ale nie zostawiłyśmy tego bez zgłoszenia, bez próby zrobienia czegoś z tym faktem.
Jesteś dopiero u progu kariery, ale też grasz w Tauron Lidze od kilku lat. Uważasz, że hejt to dziś duży problem w świecie siatkówki?
Hejt był już wcześniej, teraz więcej się o tym mówi. Są influencerzy, którzy muszą się z tym spotykać. W sporcie zawsze był hejt. Teraz jest więcej osób, które odważniej o tym mówią. Nie powinno być tak, że hejt pojawia się w momencie przegranej, a ta sama osoba po wygranym meczu nas chwali. Ostatnio po meczu z ŁKS-em pewien pan chciał zrobić sobie ze mną zdjęcie. Zrobiliśmy je, a on przepraszał mnie za hejt, który napisał mi na Messengerze. Od razu go wtedy zablokowałam, nie będę się nad takimi ludźmi rozpływać. Z jednej strony mnie hejtuje, z drugiej przychodzi zrobić sobie zdjęcie. Dla mnie to po prostu śmieszne. Ok, szanuję go za to, że miał odwagę podejść i przeprosić. Ale uważam, że kiedyś mógłby znów napisać mi coś podobnego.
Rozumiem, że mimo przeprosin pan nie został odblokowany?
Nie. Zrobiłam sobie z nim zdjęcie i powiedziałam, że powinien się dwa razy zastanowić, zanim następnym razem coś napisze. Każdy sportowiec się z tym boryka, ale jesteśmy też do tego przyzwyczajeni. W czasie jakichś większych wydarzeń po prostu nie wchodzimy na media społecznościowe, bo tak jest łatwiej.
Grałaś w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Miałyście tam zajęcia na temat tego, jak radzić sobie z takimi sytuacjami, z hejtem?
Nie, nie miałyśmy większej opieki psychologa sportowego. Ale przygotowują nas do tego trenerzy. Są mecze, po których mówią: “dziewczyny, nie patrzcie na to, co będzie pisane”. My mamy z tym problem, ale trenerzy też. Są na pierwszym miejscu hejtu, porażka zawsze jest ich winą. Dają nam więc wskazówki, jak sobie radzić. Jeśli pojawiały się niemiłe wiadomości, wyciągali pomocną dłoń i mówili, że mamy się tym nie przejmować i nie brać tego do siebie.
Im więcej doświadczenia, tym łatwiej sobie radzić w takich sytuacjach?
Tak. Wszystkie takie wiadomości trafiają do folderu “Inne”. Albo blokujemy te osoby, albo zostawiamy wiadomości i nie odpisujemy. Kiedy później siadamy razem i je odczytujemy, po prostu się z nich śmiejemy. Czasami takie osoby tydzień po hejtowaniu nas piszą: “wiesz co, jednak się myliłem, dobrze zagrałaś”. A po kolejnym tygodniu, po porażce, gdy ktoś na przykład obstawił nasze zwycięstwo, pisze: “nie miałem racji, jednak jesteś do bani”. To już po prostu śmieszne. Ja na przykład na to nie patrzę, od razu blokuję takie osoby. Każdy sportowiec w pewnym momencie ma dołek, szczególnie kiedy nie idzie mu przez dłuższy czas. Wtedy hejt staje się problemem. Bo jeśli ktoś mówi ci 20 albo 100 razy, że jesteś do bani, Twoja pewność siebie podumiera. Wtedy ważne jest, by mówić to na głos, a negatywnych wiadomości i myśli od razu się pozbywać.
Profil na Instagramie, który prowadzisz, też jest dla ciebie formą kontaktu z kibicami?
Prowadzę go dla siebie. Szczerze mówiąc, myślę, że pod kątem kibiców mogłabym go prowadzić lepiej. Dla mnie satysfakcją jest to, że mogę coś udostępnić, pokazać, jak nam idzie, promować siebie i klub. Fani nagrywają filmiki z meczów. Taka relacja z kibicami też jest ważna. Nie wszyscy są przecież źli. Naprawdę dużo osób nas wspiera. Przez udostępnienie ich relacji odwdzięczamy się i pokazujemy, że widzimy ich wsparcie.
W tym sezonie porażek BKS-u jest mało, ostatnio w świetnym stylu pokonałyście mistrzynie Polski z ŁKS-u Commercecon. Zajmujecie trzecie miejsce w TAURON Lidze. Jaki jest klucz do tak dobrych wyników?
Bardzo dobrze zaczęłyśmy sezon – od siedmiu zwycięstw. W pierwszej rundzie miałyśmy tylko dwie porażki, a na jej koniec wylądowałyśmy na czwartym miejscu. To pokazuje, że czołówka tabeli walczy ze sobą. Do ostatniej chwili nie będzie wiadomo, jak ułożą się play-offy. Na początku sezonu od razu mówiłam, że moim celem jest gra w play-offach. Nie wyobrażam sobie, by się do nich nie dostać. Szczególnie, że mamy tak zgraną ekipę.
Utrzymanie miejsca w czołowej czwórce też jest celem? To gwarantuje bardzo dobrą pozycję wyjściową do walki o medale.
Tak, po meczu z ŁKS-em udało nam się awansować na trzecie miejsce, o punkt przed łodziankami. Teraz ważne, by skupić się na następnych meczach i punkty głupio nam nie uciekły. Wtedy będzie nam łatwiej w rozstawieniu. Ale po meczu z UNI Opole, gdzie rywalki były bardzo waleczne, nie powiem, że chciałabym trafić na jakiś konkretny zespół. Bo to szansa i dla nas, i dla nich.
W sukcesach z tego sezonu masz swój udział, co widać w statystykach. Trzy razy dostałaś statuetkę dla MVP spotkania. Jakie stawki obowiązują w bielskiej szatni? MVP stawia pizzę?
U nas zazwyczaj to przysłowiowy browar. Ale jest tak, że kiedy nazbiera się MVP czy zagrań pod siatką, które też się zdarzają, można sobie wybrać stawkę: jakieś ciasto, słodycze czy właśnie spłata w promilach (śmiech). U nas co wyjazd ktoś robi ciasto. Paulina Majkowska prowadzi listę, na której nas “trzyma”, żeby każda się spłaciła. Nikogo to nie ominie.
Do BKS-u trafiłaś dwa lata temu, zaczęłaś grać w podstawowym składzie silnego zespołu. Czujesz, że w dwóch ostatnich sezonach zrobiłaś duży progres?
Uważam, że zrobiłam bardzo duży przeskok. Przychodząc do Bielska, nie wiedziałam, że będę pierwszą punktującą w zespole. Nasza Amerykanka T’Ara Ceasar szybko wypadła jednak z gry, zostałam rzucona na głęboką wodę. Ale cieszę się, że moja droga tak się potoczyła. Teraz czuję się pewniej.
Element, nad którym najwięcej musisz jeszcze popracować?
Głowa. Wszystkiego możesz się nauczyć, ale jeśli głowa ci “siądzie”, nic nie zrobisz. Jeśli powiesz sobie, że jesteś w jakimś elemencie słaby, po prostu tak będzie – bo tak myślisz.
A czy na głowę zadziałało ubiegłoroczne powołanie do szerokiego składu reprezentacji Polski od trenera Stefano Lavariniego?
To duże wyróżnienie, ale powołanych zostało 30 osób, więc na liście były chyba wszystkie przyjmujące, które mogły być powołane. Samo powołanie jest miłe, ale jeszcze większym wyróżnieniem byłoby dla mnie, gdybym pojechała na zgrupowanie. Miałam do czynienia z grą w kadrze w czasach SMS-u. To był zawsze mój cel: znaleźć się w kadrze. W seniorskiej siatkówce to nie jest takie proste.
Po znalezieniu się na liście powołanych miałaś kontakt z Lavarinim albo kimś ze sztabu?
Trener napisał do mnie, że mam być w gotowości, ale na zgrupowanie się nie dostałam.
Gdzie oglądałaś decydujące mecze kwalifikacji olimpijskich? Emocje były duże?
Nie mogłam być w Arenie w Łodzi, bo trwały już przygotowania do sezonu. Ale oczywiście oglądałyśmy mecze i kibicowałyśmy. To, co dziewczyny zrobiły w ostatnim spotkaniu, to kosmos. Myślę, że poczuły, że mogą osiągnąć cel, trener mentalnie je podbudował. Było widać, że w to wierzą. Cieszę się z tego wyniku i z tego, że wróciły zdrowe po tym maratonie, który przeszły latem.
Skoro ten sezon też dobrze się dla ciebie układa, liczysz, że przynajmniej po raz kolejny znajdziesz się na liście trenera kadry?
Powołanie daje poczucie, że zostałam zauważona, że moja gra jest już w jakimś stopniu na poziomie reprezentacyjnym. Ale dostanie się tam to druga rzecz. Znam dziewczyny, które grały w Lidze Narodów czy mistrzostwach Europy. To naprawdę dobre zawodniczki. Sama rywalizacja z nimi dałaby mi szansę na duży progres. Zobaczymy, jak będzie w tym roku. Może się dostanę, ale nie mam w głowie, że to mój główny cel. Po prostu robię swoje. Jeśli zostanę doceniona i trener będzie chciał mnie sprawdzić, będę się cieszyć. Ale nie rozmyślam o tym. Dziewczyny wywalczyły kwalifikację do igrzysk, więc trener na pewno na tej bazie będzie budować kadrę na turniej.
Jakie jest w takim razie twoje siatkarskie marzenie na ten rok?
Medal TAURON Ligi. Widzę, że mogę go zdobyć. I bardzo chcę. W meczu z ŁKS-em wykonałyśmy wszystko, co miałyśmy do zrobienia. Pokazał nam, że kiedy dobrze trenujemy i zrobimy to, co mówi nam trener, są efekty. Nie tyle podnieciłyśmy się tą wygraną, ale zobaczyłyśmy, że kiedy każda skupia się na sobie i ciężko pracuje, gra się dużo łatwiej. Każda z nas ma z tyłu głowy play-offy: chcemy i musimy tam być.
Rozmawiał Damian Gołąb
Źródło: interia.pl